Czasem badania genetyczne są przyczyną katastrofy, a nie przełomu.
Kiedy w Mieście Krokodyli dochodzi do krwawego stłumienia pokojowej konferencji asymilacyjnej, nikt jeszcze nie podejrzewa, do czego doprowadzi konflikt między Miastem Krokodyli a Twierdzą Kimerydu. Organizatorce konferencji, Annie Guiteerez, antropolog z Uniwersytetu Krokodyli, udaje się zbiec z samego centrum zamieszek i uratowana przez strażnika wąwozu Tyrsa Mollinę, pół człowieka, pół raptora, trafia do rezydencji burmistrza Twierdzy – Teobalda. W obliczu niedawnej rzezi i wiszącej w powietrzu rewolucji nawet zatajenie prawdziwego powodu przybycia pani profesor do Twierdzy Kimerydu wydaje się nieistotnym szczegółem. Na jaw wychodzą bowiem znacznie bardziej przerażające fakty, sprawiające, że żadne z miast Afryki Południowo-Wschodniej nie może dłużej pozostać obojętne wobec krzywdzących wpływów Europy i hegemonii cesarza Brytanika. Usilna chęć przypodobania się Cesarstwu Europy nagle gaśnie zastąpiona determinacją i pragnieniem odzyskania autonomii kraju Złocistych Piasków. (opis wydawcy)
Sięgając po książkę "Twierdza Kimerydu" spodziewałam się zupełnie czegoś innego. I chociaż moje oczekiwania były całkiem inne to nie zawiodłam się na tej książce. Bardzo lubię kiedy książka mnie zaskakuje swoim wnętrzem. Tak było w tym przypadku. Szczerze mówiąc nie mam nic do zarzucenia tej historii. Jest ona przemyślana od początku do końca i to widać. Historia może nie rozwija się zbyt szybko ale za to różnorodność wśród postaci przebija wszystko. Możemy skupić się na każdym z osobna. Możemy przeżywać z nim te dobre jak i te złe chwile. Zagłębiamy się w ich umysły i trudno jest z nich wyjść nawet kiedy historia się kończy. Twierdze skończyłam czytać już jakiś czas temu, przeczytałam inne książki ale w głowie ciągle mam tą historię. Oczywiście są rzeczy z którymi nie mogę się pogodzić i chyba nigdy tego nie wybaczę autorce ale bardzo chcę już przeczytać kolejną cześć.
Poznajemy punkty widzenia czterech różnych postaci. Anny, Tuliusza, Tycjana i Tyrsa. Każda z tych postaci jest inna i... bardziej skomplikowana. Najmniej skomplikowany jest Tyrs. Jest to postać na której zawsze można polegać i czytając o nim nie ma strachu że coś się stanie. Bo wie się, że kto jak kto ale Tyrs Mollina sobie poradzi ze wszystkim!Polubiłam ten jego punkt widzenia, dało sie wyczuć że jest związany że swoim młodszym rodzeństwem i że zrobi dla nich wszystko.Tycjan, syn burmistrza Twierdzy ma swoje problemy. Ale nie można mu się dziwić bo jego życie nie należy do prostych choć tak może się wydawać. Najbardziej mi się smutno robiło kiedy musiałam czytać o jego emocjach i o tym jak pewne sytuacje na niego wpływały. Ale ucieszyło mnie, że się nie załamał całkowicie. Tuliusz... ohhh Tuliuszu mój kochany. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, ze to własnie on okazał mi się najbliższy i najbardziej go polubiłam. Tuliusz jest niezwykła postacią i bardzo skomplikowaną. Niejednokrotnie moje biedne serduszko krwawiło. Jego osoba wryła sie w mój umysł już na stałe. Będę myśleć o jego skomplikowanej osobowości jeszcze bardzo, bardzo długo. No i na koniec została mi Anna... Jakoś od początku nie bardzo za nia przepadałam i... ja zawsze mam problem z żeńskimi bohaterami książek. Nie rozumiałam po co mi jej punkt widzenia. czułam, ze jest z nią coś nie tak. Nawet chciałam żeby było coś z nią nie tak żebym bez wyrzutów sumienia mogła jej nie lubić. I nie lubię.
Magdalena Pioruńska stworzyła niezwykły świat w którym na nowo pojawiły się dinozaury. Wśród ludzi żyją nie tylko prehistoryczne potwory ale także i hybrydy pół ludzi i pół dinozaurów. I jak bardzo wydaje mi się to niemożliwe tak cała historia bardzo mnie przekonuje. Autorka stworzyła świat pełen politycznych zatargów. Szczerze mówiąc nie lubię za bardzo takiej tematyki jednak tutaj wcale mi to nie przeszkadzało. Wszystko miało swoje znaczenie. Autorka umiejętnie prowadzi cała historię, genialnie wraca do zdarzeń które już były żeby bardziej zrozumieć to co się własnie dzieje. Nie jest to książka lekka, trzeba sie na niej skupić żeby zrozumieć pewne rzeczy. Ale warto siąść i poświecić swój czas tylko na tą historię. Wielkim plusem są różne punkty widzenia oraz psychologiczne podejście do każdej postaci. Wielkim plusem jest też to w jaki sposób książka została wydana. Widzieliście te cudowne grafiki w wykonaniu Anny Niemczak? Po prostu cudowne. Pomaga to lepiej sobie wyobrazić naszych bohaterów. Jest to świetny pomysł i strzał w dziesiątkę. Dla mnie Twierdza Kimerydu zasługuje na mocne 10/10. Jest to coś czego jeszcze nie miałam okazji przeczytać nigdzie indziej. Wiem, że ten świat zostanie już w moim sercu na zawsze.